Write- Forum twórczości literackiej.

Write Forum


#1 2010-02-12 22:08:11

 Arek

Administrator

Zarejestrowany: 2010-02-12
Posty: 9
Punktów :   

Kroniki Krwawego Rycerza: Serce Atlantydy

Kod:

Rozdział I
Czarny Płomień

    -Nienawidzę szkoły- powiedział Gerard wymijając szerokie zaspy białego śniegu, sięgającego mu po kolana. Przebijając się przez "białą zaporę" powoli zbliżał się do znienawidzonego budynku. Wyglądał na 15 lat. Był średniego wzrostu, spod szarawej czapki wystawały mu długie, czarne włosy przykrywające prawą stronę jego twarzy oraz sięgające mu do ramion. Blask błękitnych oczu odbijał się od błyszczącego w słońcu śniegu.
     Tuż za nim szła średniego wzrostu kobieta, która kiwając głową widocznie zgadzała się z Gerardem. Miała zielone oczy i krótkie fioletowe włosy. Była to Sara, przyjaciółka Gerarda. Oboje zbliżali się do szkoły. Będąc coraz bliżej niej zauważyli Lemidasa. Był to wysoki chłopak z krótkimi blond włosami. Miał oczy koloru piwnego i mały wąsik. Był o rok starszy od Gerarda i Sary (miał 16 lat).
- Witaj- powiedział Gerard widząc smukłą postać Lemidasa. Chłopak na przywitanie odpowiedział kiwnięciem głowy. Trójka przyjaciół mieszkała w pewnej odległości od szkoły, dlatego by do niej dotrzeć musieli przejść przez las. Znajdowali się właśnie w jego środku. Szli wąską ścieżką pokrytą śniegiem i posypaną piaskiem. Ze wszystkich stron otaczały ich drzewa iglaste oraz liściaste. Co jakiś czas z czubka sosny spadała śnieżka uderzając o włosy przechodzących.
  Nagle, w jednej chwili zrobiło się bardzo ciemno i z każdą sekundą ciemność narastała. Gerard zatrzymał się, a za nim Lemidas i Sara.
- C-co się stało? Czy to w ogóle możliwe?- spytał Gerard wpatrując się w czarne niebo.
-Słońce zgasło już na zawsze!- wykrzyczał pełnym paniki głosem Lemidas.
- Uspokójcie się to tylko zaćmienie słońca, za jakieś 5 minu... CO TO JEST?!- zaczęła mówić Sara lecz szybko zmieniła tok mówienia zauważając czarny płomień niedaleko ścieżki. Było to ognisko sięgające mocą swych płomieni około metra. Ogień jednak niczego nie zapalał, mimo swojej złowieszczej barwy.
    Sara zawsze lubiła się uczyć i była wręcz pochłonięta nauką. Nie wierzyła w nic, na co nie było wiarygodnych dowodów. Takie zjawisko było dla niej czymś fascynującym. Zostawiając plecak szybko podbiegła do zjawiska. Chłopcy chcieli ją zatrzymać ale to nic nie poskutkowało więc pobiegli za nią. Dziewczyna była coraz bliżej ogniska i kiedy stanęła już naprzeciwko niego zaczęła mu się uważnie przyglądać. W tej chwili toczyła walkę wewnątrz siebie. Połowa jej uważała, że to jest niemożliwe i że najprawdopodobniej ma jakieś halucynacje, zaś druga połowa była zaciekawiona tym zjawiskiem i chciała się o nim dowiedzieć jak najwięcej. Skłoniło ją to do wyciągnięcia ręki w stronę czarnego ognia. Ręka zbliżyła się do zjawiska bardzo powoli i ostrożnie. W końcu jej dłoń styknęła się z czarnym płomieniem. Minęła zaledwie chwila i Sary już nie było. Zjawisko "wciągnęło" ją do środka.
- Musimy ją ratować!- krzyknął Gerard.
- Zwariowałeś?! Chcesz, żebyśmy też wyparowali?- odrzekł Lemidas z miną pełną strachu. Mimo to Gerard nie posłuchał jego przestróg i wskoczył do czarnego ognia również znikając.
- Chyba kompletnie upadli na głowę!- powiedział sam do siebie. Zaćmienie powoli zaczynało przechodzić. Im szybciej wracało światło słońca, tym szybciej czarny ogień gasł. Lemidas zauważając, że płomień staje się coraz słabszy walną się w czoło i wskoczył w ogień. Na początku czuł się dziwnie. Wydawało mu się, że jest w jakimś innym wymiarze, który przypominał niebieską zjeżdżalnie. Spadawszy przez krótki czas znalazł się na końcu "zjeżdżalni".
   Pojawił się na zielonej łące, pełnej kwiatów i roślin których nigdy nie widział. Obok niego stali Gerard oraz Sara. Gerardowi zdawało się, że jest w raju. Stał na zielonej dolinie, wokoło znajdowały się różne, nieznane mu rośliny, a niedaleko zauważył jezioro z fioletową wodą.
- Ja chyba śnię- powiedziała Sara przecierając oczy. Nagle zauważyli w oddali biegnącą w ich stronę postać przypominającą konia. Wszystkim ze zdziwienia pomarszczyły się czoła, kiedy zobaczyli, że ten koń miał dwa rogi na głowie, a jego ogon zakończony był płomieniem. Był to dwurożec- mistyczne stworzenie. Zbliżył się do trójki przyjaciół, a z jego rogów prysnęło światło. Było tak mocne, że Sara musiała zamknąć oczy. Gdy je otworzyła nie stał przed nią już mistyczny koń, lecz niski, siwy starzec z długą brodą podpierający się drewnianą laską. Starzec przyjrzał się trójce ludzi po czym rzekł.
- Witajcie na Atlantydzie!

Kod:

Rozdział II
Walka z trollem


   -Czy to sen?- zapytała Sara.
- Nie.- odpowiedział stanowczo starzec. Jedną ręką zaczął drapać się po brodzie, a drugą trzymał laskę. Zsunął lekko rękę w dół i dopiero teraz Gerard zauważył, że na czubku laski umocowany jest błyszczący, zielony kamień.
- Nazywam się Kratesos. Będę waszym przewodnikiem- zawołał starzec. Lemidas chciał mu zadać pytanie ale nie zdążył, ponieważ Kratesos podniósł laskę wysoko, a połyskujące z niej światło nakazało zamknąć na chwilę oczy trójce przyjaciół. Stało się coś dziwnego. Po otwarciu oczu byli w innym miejscu. Był to stary pokój z kamiennymi ścianami. Znajdowały się tu schody prowadzące na dół. Pokój miał kształt owalny i miał jedno okno. Tuż pod oknem znajdowała się jakaś skrzynia. Gerard wychylił lekko głowę przez okno i zobaczył, że starzec prze-teleportował ich do wieży. Kratesos powolnym krokiem zbliżał się do przestarzałej, małej, zniszczonej skrzyni pod oknem. Będąc już przy niej klęknął, a jego szata koloru wyblakło-białego rozproszyła się po podłodze. Kratesos usiłował otworzyć skrzynię, jednocześnie rozmawiając z trójką.
- Źle się stało, że Ghorefist przysłał was tu w takiej chwili.- powiedział do nich smętnym głosem odwrócony plecami.
- Kim jest Ghorefist?- spytała Sara przelatując oczyma pomieszczenie. Cała drżała, a jej serce waliło z całej siły. Wciąż była mocno poruszona tymi wszystkimi rzeczami. Mimo lęku wywołanego przez te zdarzenia, wciąż trzymała się zdrowego rozsądku. Wiedział, że to nie jest sen ale nie mogła uwierzyć w te zdarzenia.
-Ghorefist jest to Duch Czarnego Ognia. On odpowiada za wszystkie teleportacje między-wymiarowe.- odrzekł Kratesos zatrzaskując skrzynię i wstając. W ręku trzymał trzy nieduże, szare kamienie na których widniały dziwne, święcące znaki. Starzec podszedł najpierw do Gerarda wręczając mu jeden z kamieni ze znakiem przypominającym oko. Następnie podszedł do Lemidasa wręczając mu kamień ze znakiem orlej głowy. Na końcu zbliżył się do Sary podając jej kamień ze znakiem przypominającym róg.
- Co to jest?- spytał Lemidas oglądając ze wszystkich stron wręczony mu kamień.
- Te kamienie mają w sobie moc zaklętych bestii- odpowiedział Kratesos głaszcząc się po brodzie.
- Na pewno nie raz uratują wam życie- powiedział szczerząc zęby, których praktycznie już wcale nie miał.
- Niby po co nam jakieś świecące kamyki?- zapytała retorycznie Sara. Zdenerwowana cisnęła kamieniem w podłogę, a następnie zbiegła po trzeszczących schodach wybiegając z wieży. Miała nadzieje, że to wszystko to jakaś bujda. Próbowała wmówić sobie, że wypiła za dużo gorącej czekolady przed snem i teraz ma koszmary. Mimo to, to nie był sen. Próbowała nawet zadać sobie ból zwykłym szczypnięciem, ale czuła go dość wyraźnie i był realistyczny. Czuła nawet jak jest jej gorąco pod zimową kurtką kiedy (dopiero zauważając)  przypiekały ją z dwóch stron, dwa słońca. Zdjęła szybkim ruchem kurtkę i zaczęła biec przed siebie mając nadzieję, że za chwile to wszystko się skończy. Że obudzi się w swoim łóżku, ubierze się i wyruszy do szkoły. Nie potrafiła zaakceptować tego świata w którym we trójkę się znaleźli.
   Gerard już zbierał się do pościgu za nią, ale powstrzymał go Kratesos wskazujący swoim magicznym berłem leżący na podłodze kamień. Gerard nie wiedział do czego służy kamień, lecz teraz nie miał czasu na pytania. Złapał kamień Sary i wybiegł z wieży zdejmując kurtkę. To samo zrobił Lemidas.
   Sara wciąż biegła przed siebie wymijając przeróżne mistyczne rośliny i stworzenia. Biegła przecierając oczy pełne łez.
ŁUP!- ziemia się ostro zatrzęsła a Sara upadła. Próbowała wstać, jednak ziemia trzęsła się coraz mocniej. Były to chwilowe trzęsienia narastające w swojej mocy z każdą sekundą. Sara poczuła, że to muszą być czyjeś kroki. I to nie byle jakie kroki! Po chwili trzęsienia ustały, a dziewczyna poczuła na sobie śmierdzący oddech. Pełna strachu bardzo powoli odwróciła głowę za siebie.
- Aaaaa!!!- krzyknęła z przerażenia ile sił w płucach, gdy zobaczyła przed sobą wielkiego na 10 metrów zielonego potwora. Sara była tak przerażona, że siedziała na ziemi cała drżąca. Nie miała siły uciekać. Potwór był ogromny i gruby. Przy pasie miał umocowaną szarą szmatkę. W ogromnej zielonej łapie trzymał równie wielką drewnianą maczugę. W porównaniu do ciała miał bardzo małą głowę i duże szpiczaste uszy. Jego wielkie czarne oczy spoglądały złowrogo na Sarę. Z wielkiego nosa ciekła mu zielona maź, a z równie wielkich zielonych,  postrzępionych warg wystawały duże, zepsute zęby.
  Sara szybko wstała i zaczęła uciekać, a wielkie, zielone monstrum za nią. Schowała się za dużym głazem. Troll nie zastanawiając się uderzył wielką maczugą w kamień, który roztrzaskał się na małe kawałeczki odrzucając i raniąc Sarę. Dziewczyna złapała się za lewe ramię by powstrzymać krwawienie i uciekła pod dużo większy głaz. Troll i tym razem nie zawahał się uderzyć, jednak kamień był na tyle duży by rozbić atakującą go maczugę na drobne kawałeczki. Potwór wyraźnie się zdenerwował, gdyż tracąc swoją broń uniósł kamień za którym schowała się Sara. Troll już zamierzał rzucić wielkim głazem w dziewczynę, kiedy usłyszał za plecami odgłos.
- Zostaw ją!- krzyknął nadbiegający Gerard. Tuż za nim biegł Lemidas. Bestia odwróciła się i cisnęła wielkim kamieniem w Gerarda, jednak ten zdołał wykonać unik. Troll stał w pewnej odległości od chłopaków dlatego zaczął biec w ich stronę.
- No i co teraz?- spytał przerażony Lemidas.
- Kratesos mówił, że te kamienie nam pomogą!- powiedział sam do siebie. Po chwili wyjął kamień ze znakiem oka i zaczął nim trząść coraz mocniej widząc zbliżające się monstrum.
- No działaj!- krzyknął celując kamieniem w Trolla. Znak na kamieniu zaczął świecić intensywnie tworząc fioletowej barwy promień oświetlający podłożę. Po chwili na polu oświetlonym przez promień ukazała się jakaś postać. Był to brązowy, dwumetrowy gad. Miał długi ogon naszpikowany kolcami, duże połyskujące skrzydła oraz długą szyję na której końcu znajdował się podłużny ryjek z wystawionymi zębami, szpiczastymi uszami oraz złowrogim, błękitnym spojrzeniem skierowanym na trolla. Był to smok.
- A więc to miał na myśli ten starzec mówiąc, że kamienie mają w sobie "moc zaklętych bestii"- powiedział Lemidas wpatrując się w smoka. Zielone monstrum mimo wszystko nie przestraszyło się smoka i dalej zmierzało w stronę Gerarda. Smok wziął głęboki wdech nadymając swoje płuca jak tylko może. Wstrzymując na chwilę oddech, po sekundzie wypuścił z siebie mały strumień ognia, który znikł jeszcze szybciej niż się pojawił. Smok był wyraźnie zawiedziony, ponieważ jedyne co udało mu się osiągnąć to mały płomyczek, który tylko rozwścieczył trolla podpalając mu szmatkę.
  Smok był przyjaźnie nastawiony do Gerarda i odwróciwszy do niego głowę wyraźnie dał mu do zrozumienia, że pora wiać. Smok schylił się nisko w stronę Gerarda. Wyglądało to jak ukłon. Dopiero po dłuższej chwili zrozumiał, że smok chce, żeby ten go dosiadł. Gerard powolnym krokiem zbliżał się z wysuniętą do przodu ręką do smoka. Szybko przyśpieszył, gdy zobaczył, że troll sięgał już po następny kamień by uderzyć. Gerard wreszcie dosiadł smoka, a ten wzbił się w powietrze. Czuł się cudownie będąc wysoko w powietrzy na smoku. Mógł zobaczyć stąd całą krainę. Smok już się zbierał do lotu w kierunku wieży lecz Gerard go mocno szarpnął.
- Zaczekaj! A moi przyjaciele?- zapytał go tak, jakby znali się od zawsze. Smok widocznie zrozumiał o co mu chodzi, ponieważ szybko wylądował, a Lemidas wsiadł na smoka tuż za Gerardem. Gad wzbił się lekko w powietrze i podleciał do Sary, w którą troll zamierzał już cisnąć kamieniem. Smok lekko obniżył lot tak, by Gerard mógł złapać Sarę za rękę i wciągnąć ją na smoka. Gad wzbił się wyżej i poleciał w kierunku wieży do której prze-teleportował ich starzec.
- Nie zapomnij tego. Przyda ci się.- powiedział szczerząc zęby Gerard i jednocześnie podając Sarze jej kamień ze znakiem rogu.

Kod:

Rozdział III
Anty Ghorefist

   Smok wylądował obok wieży, a schodzący z niego Gerard poklepał go po pysku.
- Świetnie się spisałeś...ee... smoku- powiedział trzymając wreszcie kamień.
- I co teraz?- spytał sam siebie potrząsając kamieniem. Moc kamienia ponownie się uwolniła, lecz tym razem fioletowy promień "wciągnął" do środka smoka.
- A więc tak to działa!- zachichotał Lemidas. Już mieli ruszyć ku wieży, lecz Kratesos wyprzedził ich i wyszedł pierwszy.
- Poznaliście już moc kamieni... Teraz muszę wam wszystko wyjaśnić.- oznajmił głaszcząc się po długiej brodzie. Wszedł do środka i usiadł na jednym krześle wskazując głową by trójka przybyszów również usiadła.
- Skoro Ghorefist sprowadził was tutaj, to uznał, że możecie się przydać. Ale...- nie dokończył zdania, gdyż przerwała mu Sara.
- Mamy rozumieć, że Ghorefist to ten czarny płomień, za którego sprawą znaleźliśmy się tutaj.
- Tak. Ale nie wszystko zostało jeszcze postanowione. Wciąż możecie wrócić do domu. Ghorefist przysłał was tutaj, więc uważał, że możecie nam pomóc- powiedział zmieniając swój ton na bardzo poważny i przestał głaskać się po brodzie. Schylił lekko głowę w dół, jakby chciał uciec od spojrzeń towarzyszy.
- Ale w czym mamy wam pomóc?- spytał Gerard wyraźnie podekscytowany zaistniałą sytuacją.
- To długa historia...- odpowiedział Kratesos wstając. Zmierzył w stronę piecyka obok którego znajdował się stary kredens.
- Napijecie się może esencji ziołowej? Dobrze działa na ukojenie nerwów i regenerację ran.- zapytał starzec odwrócony do nich plecami. Gerard i Lemidas zrobili kwaśne miny i równocześnie odrzekli, że nie bardzo chce im się pić.
- Ja się chętnie napiję.- oznajmiła Sara patrząc z niesmakiem na pomieszczenie.
   Kratesos wyjął z kredensu mały kociołek z fioletową cieczą. Gerardowi od razu przyszło na myśl fioletowe jezioro, które zobaczył na samym początku przybycia na Atlantydę. Starzec wyjął dwa drewniane kubki i do każdego nalał po trochę fioletowego płynu. Następnie sięgnął do szafki po mały pojemniczek z karteczką z napisem "łuski kłorożca". Wyjął odrobinę łusek wyglądających jak małe, ciemno złote kolce i wrzucił je do kubków, a z tych wyleciał kłębek błękitnego dymu. Znów usiadł na krześle podając jeden kubek Sarze. Dziewczyna przyglądając się płynowi z niesmakiem uniosła kubek i wypiła wszystko jednym łykiem by mieć to już za sobą. Czuła się bardzo dziwnie. Jakby wszystkie bóle i lęki przeminęły. Zauważyła też, że jej lewe ramię zregenerowało się.
- Tak więc Atlantyda była kiedyś kontynentem zwyczajnym- kończył swą opowieść Kratesos siorbiąc wywar. - Do czasu kiedy narodziła się pierwsza istota magiczna. Był i jest nią Ghorefist. Od niego ludzie zamieszkujący Atlantydę nauczyli się magii. Praktykanci nauczeni już używania częściowo mistycznej mocy zaczęli zgłębiać tajniki powstania Ghorefista- mówił dalej siorbiąc esencję. - Odkryli oni, że Atlantyda jest tak nadzwyczajna, ponieważ w jej środku pod ziemią był ukryty artefakt nazywany Sercem. To ono stworzyło Atlantydę i to ono powołało do życia Ghorefista. Oczywiście znaleźli się tacy, którym nie wystarczała magia. Chcieli stać się bogami, mędrcami i tworzycielami czasu i materii. Taką moc zapewniało tylko Serce. Kiedy jeden z "zawziętych uczniów" poprosił Ghorefista by ten przekazał im chodź ułamek mocy Serca, on oczywiście się nie zgodził. Tak więc mała grupka tych "zawziętych uczniów" była pewna, że Ghorefist nauczył ich tyle, że oni sami mogli go pokonać. Zaczęła się bitwa, oczywiście wygrał Ghorefist, jednak jednemu z przeciwników udało się rzucić bardzo stare i potężne Zaklęcie Odwrotu. Tak powstał AntyGhorefist czyli cała zła strona Ghorefista. Ci dwaj "bracia" toczą ze sobą wojnę, ponieważ Ghorefist chce uchronić Serce, zaś AG (AntyGhorefist) chce je zdobyć i wykorzystać jego moc w niecnych celach. Dlatego AG założył małą organizację, którą nazwał Przeklęci Niszczyciele. Chcą teraz zdobyć Serce. Musicie nam pomóc go powstrzymać. O ile zechcecie.
Trzask!- drewniany kubek Sary wypadł jej z rąk i walnął w podłoże tocząc się. Dziewczyna z wrażenia wypuściła go. Lemidas przełknął ślinę.
- Pomożemy ci!- krzyknął Gerard.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl